Recenzja filmu

53 wojny (2018)
Ewa Bukowska
Magdalena Popławska
Michał Żurawski

Wojna domowa

Bukowska rysuje portret kobiety w sposób błyskotliwie koherentny. Linearny sposób prowadzenia historii – uporządkowany dodatkowo ramą w postaci fragmentów rozgrywających się 
w klinice
"Mówisz jak narkoman. Albo to rzucasz, albo ćpamy razem" – mówi żona do męża, ale wcale nie sięga po strzykawkę. Nie o heroinę tu bowiem chodzi, ale o wojnę; Anka też chce znaleźć się w centrum wydarzeń, poznać prawdę i pisać o konfliktach zbrojnych na świecie. Bycie na emocjonalnym haju możliwe jest jednak także w domu; nieustanne czekanie na znak życia od partnera może wprawić w narkotyczny trans.


W "53 wojnach" Ewa Bukowska upomina się o uwagę dla kobiet stojących zazwyczaj za sukcesem znanych i wybitnych w swojej dziedzinie mężczyzn. Przykładów można by zapewne wymienić bez liku. W tym przypadku reżyserka inspiruje się perspektywą Grażyny Jagielskiej, żony Wojciecha Jagielskiego, uznanego korespondenta wojennego, opisaną w "Miłości z kamienia". Okazuje się, że wcale nie trzeba spędzić tygodni na froncie, żeby cierpieć na zespół stresu bojowego – wystarczy po prostu szalenie martwić się o ukochanego.

Początek, jak zawsze, nie zwiastuje tragedii: on wyjeżdża, ona zajmuje się dziećmi. Kiedy go nie ma, podskakuje z nadzieją na dźwięk telefonu; kiedy jest, tęsknota ustępuje silnej namiętności. Byłoby krzywdzącym twierdzenie, że Anka i Witek tworzą złe małżeństwo; z czasem jednak, kiedy weekendowy tata pojawia się coraz rzadziej i na krócej, trudno je w ogóle małżeństwem nazwać. Rytm codzienności jest wyznaczony przez dyżury przy stacjonarnym telefonie. Ale oczekiwanie na wiadomość o śmierci męża i jednoczesne beznamiętne gapienie się w telewizor stają się coraz bardziej wyczerpujące dla bohaterki. Początkowe pragnienie samorealizacji i żywienie obaw o bezpieczeństwo partnera niepostrzeżenie zmieniają się w psychozę. 


Bukowska rysuje portret kobiety w sposób błyskotliwie koherentny. Linearny sposób prowadzenia historii – uporządkowany dodatkowo ramą w postaci fragmentów rozgrywających się 
w klinice psychiatrycznej – zniekształcony zostaje przez subiektywne potraktowanie czasu przez bohaterkę, ocierającą się o histerię. Chłodne zdjęcia Tomasza Naumiuka stanowią znaczącą przeciwwagę dla motywu osuwania się w obłęd oraz galopady silnych emocji. Uderzaniu głową o ścianę, samooparzeniom, niekontrolowanemu płaczowi, izolacji, panice, maniakalnemu parzeniu kawy i herbaty czy przyjmowaniu innych tożsamości towarzyszą natrętne dźwięki: niezidentyfikowane trzaski, huki, piski. Niekwestionowany kunszt scenopisarski Bukowskiej to jedno. Czym innym jest doskonała rola Magdaleny Popławskiej – aktorki, na której twarz można patrzeć godzinami; jej lineatura odzwierciedla wręcz desperacką walkę, którą bohaterka toczy z wewnętrznymi demonami. Wystarczy grymas, rozszerzone źrenice czy chociażby bezgłośne poruszenie ustami w konfrontacji ze zdystansowaną matką. Anka wciąż bezowocnie zabiega o jej akceptację, pomoc i uwagę, co zwykle przynosi wręcz odwrotne skutki; tylko w chwili największej bezradności krzyczy, ale jedynie w przestrzeń, rozpaczliwe, niemal atawistycznie: "mamo!".


Emocjonalny rollercoaster to już w krytyce filmowej porównawcze faux pas, jednak przy najszczerszych chęciach trudno nazwać inaczej pełnometrażowy debiut Ewy Bukowskiej. Wychodząc od nieodkrywczej tezy, jakoby bliscy uzależnionych również byli chorzy, przeprowadza ona precyzyjne i wnikliwe psychologiczne studium mentalności swojej bohaterki; kobiety, która choć nigdy nie postawiła stopy na froncie, bez zająknięcia wymienia kilkadziesiąt konfliktów, których była – pośrednio – świadkiem. "Jesteś jak żołnierz po regularnej wojnie" – mówi lekarz do kruchej, zagubionej kobiety. A przecież ona tylko martwiła się o męża, po cichu żywiąc nadzieję, że "całe to cierpienie ma jakiś sens". 
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones